Kto z nas nie chciałby mieszkać w nowoczesnym domu, o którym mówi się wprawdzie, że za kilkanaście lat będzie już standardem – dziś jest wręcz ucieleśnieniem futurystycznych wizji? W takich budynkach, które są samowystarczalne energetycznie, nie mają kominów ani pieców już dziś mieszka coraz więcej Niemców, Duńczyków i Austriaków. Dlaczego więc ich śladem nie idą także Polacy? Wszystko przez wysokie koszta budowy tego typu domów jednorodzinnych. Szacuje się, że na budowę musimy przeznaczyć nawet 25% więcej pieniędzy, a koszty te zwrócą nam się dopiero mniej więcej po 16 latach. Tymczasem na Zachodnie cena, jaką musimy zapłacić za pasywny i energooszczędny dom jest tylko 6% wyższa niż koszt budowy tradycyjnymi metodami.
Biorąc pod uwagę kwotę, jaką obcokrajowcy mogą zaoszczędzić na ogrzewaniu pieniądze te wracają do ich kieszeni już po 6 latach. Dodatkowo osoby decydujące się na zbudowania domów energooszczędnych mogą liczyć na pomoc państwa. W Niemczech wszystkie budynki użyteczności publicznej muszą spełniać kryterium pasywności. Miejmy nadzieję, że Polska w tym względzie pójdzie w ślad Unii Europejskiej.